Tak właśnie zareagowałem na wiadomość, że przez 10 lat razem z milionami innych Polaków jadłem sól, którą posypuje się drogi. A jak miałem zareagować? Krzyknąć „o laboga!” i łyknąć środek, który przeczyściłby mnie na dziesięć lat wstecz? Kto wie, może jestem jednym z milionów Polaków, u których właśnie dojrzewa rak, czy to podejrzenie jest zasadne dowiem się w najbliższym czasie, gdy zapoznam się z wynikami badań, a że mieszkam blisko Puław, może nawet osobiście zapytam o nie w instytucie.
No dobrze, powiedzmy, że dojrzewa u mnie jak i u milionów innych Polaków rak. I co mam zrobić? Domagać się odszkodowania? Z dobrym adwokatem może nawet udałoby mi się wywalczyć kilka stów, bo najwyżej tyle przypadło by mi w udziale jeśli wziąć cały majątek tych skurwysynów, którzy nas otruwali i podzielić przez liczbę potencjalnych chorych. Powinienem się raczej domagać, niezależnie od tego czy mam tego raka czy nie kary śmierci dla winnych. Rozumiem, że najzagorzalsi pacyfiści mogą twierdzić, że mord na kilku tysiącach ludzi to jeszcze nie czyn zasługujący na karę śmierci, ale jeśli otruwanie kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu milionów ludzi, atakowanie ich zdrowia i czerpanie z tego zysków również nie powinno być karane śmiercią, to sorry, coś tu jest nie tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz