wtorek, 8 maja 2012

Ostatni post

Uprzejmie informuję, że od jakiegoś czasu zmieniłem bloga, na którym piszę. Ten za jakiś czas zniknie z sieci, więc zapraszam do zaglądania na wachowicz.wordpress.com.

To by było na tyle

poniedziałek, 26 marca 2012

Hiszpańska reklama Coca Coli - tłumaczenie

Nie podjąłbym tego tematu, a nawet nie dowiedziałbym się o "problemie", gdyby nie wrzask jaki podniosły media. Zaciekawiła mnie ta sprawa już w drodze do szkoły, gdy usłyszałem w radiu o jakiejś kontrowersyjnej, hiszpańskiej reklamie Coca Coli o Polaku, który od 5 lat nie widział swojej rodziny i nie stać go na przyjazd do ojczyzny w czasie Euro. Zainteresowało mnie to i po powrocie znalazłem tę reklamę na youtube, na koncie użytkownika - o ile nie pomyliłem pisowni - conocecocacola (poznajcocacolę), obejrzałem i... i nic. Nie wiem, co jest nie tak, zupełnie nie wiedzą tego również autorzy polskojęzycznych komentarzy pod filmikiem, którzy - jak zgaduję - nie znają hiszpańskiego. Ja znam i zdecydowałem się podzielić swoim tłumaczeniem tej reklamy, na którego przygotowanie poświęciłem około 40 minut:
                  UWAGA! Wraz z grupą znajomych zdecydowałem się rozpocząć wydawanie czasopisma internetowego Czas na Rokosz, będącego "pdf-castem" (może uda mi się wprowadzić to słowo do słownik języka polskiego :) ). W numerze, który ukaże się jeszcze w tym tygodniu (planowaliśmy czwartek, ale chyba wyjdzie z tego sobota) znajdzie się m.in zamieszczone tu tłumaczenie w powiększeniu (tutaj coś mi nie działa). czasnarokosz.wordpress.com

poniedziałek, 5 marca 2012

Druga Wojna o Falklandy?

                      Oto rozdrapują się rany sprzed 30 lat, Zjednoczone Królestwo nie odczuło ich za nadto już wtedy, ale o Argentynie nie mogę powiedzieć, że jej rany goją się jak na psie. Historia się powtarza, po stronie argentyńskiej wręcz słowo w słowo. Znowu krajem rządzą ludzie, którym wygodnie na stołkach, a nie mają pomysłu na rządzenie, kraj znowu ma kłopoty z ekonomią, tylko ludzie jakoś mniej wrogo nastawieni do władzy, ale to kwestia czasu.
                       Moim zdaniem zaczęła Argentyna ratyfikując niezależność Falklandów i dalszymi poczynaniami pani prezydent de Kirchner. Jeszcze w zeszłym roku zaproponowała blokadę przestrzeni powietrznej jej kraju dla połączenia relacji Falklandy – Chile, na co Chilijczycy mieszkający na Falklandach odpowiedzieli protestem. Trudno im się dziwić – odbywające się raz w tygodniu loty do Punta Arenas to ich jedyne połączenie z kontynentem (droga morska odpada, ponieważ Argentyńskie porty już nie przyjmują statków z banderą falklandzką lub brytyjską). Nie dawno pani de Kirchner zmieniła swój pogląd na tę sprawę i zaproponowała Brytyjczykom zwiększenie częstotliwości lotów na kontynent do trzech tygodniowo.
                     Kolejnym prztyczkiem w nos, a właściwie policzkiem była sugestia argentyńskich władz do szefów firm działających w Argentynie, aby kupowali mniej brytyjskich towarów. Oczywiście najpewniej tego nie zrobią – gdyby to się opłacało, to już by to dawno zrobili, nie zrobili, więc się nie opłaca. Brytyjczycy nie pozostają dłużni i już mruczą pod nosem o wstrzymaniu subwencyj dla Argentyny, które wypłaca Unia Europejska – brytyjska składka to 9 milionów funtów (całość to 64 miliony).
                      Jak już jesteśmy przy finansach, to pani de Kirchner zwróciła się do parlamentu z prośbą o zgodę na skorzystanie z rezerw banku centralnego do wykorzystania na „bieżące potrzeby”. Tymi bieżącymi potrzebami ma być spłata części zadłużenia i oczywiście dalsze licytowanie się ze Zjednoczynym Królestwem na przytyczki w nos. W praktyce, cokolwiek się nie stanie z tymi pieniędzmi, z pewnością podbiją one inflację, która i tak jest wysoka (dla przykładu: cena mleka podwoiła się w ciągu kilku lat).
                      Oczywiście sprawą zajmuje się ONZ, które ma przeanalizować wydaną w 1960 roku Deklaracje w Sprawie Przyznania Niepodległości Krajom i Narodom Kolonialnym. Zdecydowałem się zajrzeć do tego dokumentu, który szczęśliwie nie jest długi i po zaznaniu się z jego treścią mogę wskazać na punkty 3 i 5, które według mojej interpretacji powinny „z automatu” uniezależnić od rządu w Londynie brytyjskie posiadłości. Z drugiej strony, o ile się nie mylę Falklandy przed odkryciem przez Europejczyków były ziemiami niczyimi – bez żadnego narodu, który byłby pozbawiony swojego państwa, więc nie wiem, czy ten dokument dotyczy Falklandów, ale niech się głowią nad tym ludzie z ONZ.
                      Argentyńczycy są oczywiście zaniepokojeni sytuacją, co jest widoczne na Facebook’u, gdzie jedni wstawiają zdjęcia, z płonącą, brytyjską chorągiewką z podpisem „Rodzice nauczyli mnie szanować mój kraj”, a inni piszą, że herbata jest z Wielkiej Brytanii, więc szanują inny kraj. Na wojnę się nie zanosi, konflikt ma odciągnąć uwagę Argentyńczyków od problemów, które mają u siebie, a nie zaangażować ich w inny problem, chociaż, jeśli pani de Kirchner nie uzyska możliwości ubiegania się o trzecią kadencję, to będzie jej wszystko jedno. Póki co mówi, że ma dość problemów u siebie, ale wiadomo jak to jest ze słowami polityków...

niedziela, 4 marca 2012

Śmierć 16 osób. Z całym szacunkiem dla tragicznie zmarłych, ale nie są to bynajmniej członkowie elity naszego narodu (ta elita to dobry temat na osobny felieton). Ile osób ginie dziennie jako ofiary wypadków samochodowych? Podobno 15.


Żeby było jasne: nie uważam, że wypadek kolejowy, w którym ginie 16 osób to nic takiego, nie pasuje mi tylko, że z powodu błędu jakiegoś idioty, którego psim obowiązkiem jest pilnować na jaki tor wjeżdża dany pociąg, a który się nie wywiązał, inny człowiek, którego idiotą nie nazwę, bo jak już ma mnie zgarniać ABW, to niech zgarnie za coś poważnego, zapowiada, że wprowadzi żałobę narodową. Jestem chrześcijaninem, mam teraz Wielki Post i nie wybieram się na żadną imprezę (i tak nie chadzam po imprezach), po prostu nie pasuje mi, że ktoś sobie poprawia wyniki w sondażach ogłaszając żałobę narodową.
Za prezydentury śp.Lecha Kaczyńskiego przy okazji każdej żałoby narodowej wszyscy narzekali - i słusznie, ciekawe jakie będą nastroje teraz... 

piątek, 2 marca 2012

"Wielkie mi halo"

Tak właśnie zareagowałem na wiadomość, że przez 10 lat razem z milionami innych Polaków jadłem sól, którą posypuje się drogi. A jak miałem zareagować? Krzyknąć „o laboga!” i łyknąć środek, który przeczyściłby mnie na dziesięć lat wstecz? Kto wie, może jestem jednym z milionów Polaków, u których właśnie dojrzewa rak, czy to podejrzenie jest zasadne dowiem się w najbliższym czasie, gdy zapoznam się z wynikami badań, a że mieszkam blisko Puław, może nawet osobiście zapytam o nie w instytucie.

No dobrze, powiedzmy, że dojrzewa u mnie jak i u milionów innych Polaków rak. I co mam zrobić? Domagać się odszkodowania? Z dobrym adwokatem może nawet udałoby mi się wywalczyć kilka stów, bo najwyżej tyle przypadło by mi w udziale jeśli wziąć cały majątek tych skurwysynów, którzy nas otruwali i podzielić przez liczbę potencjalnych chorych. Powinienem się raczej domagać, niezależnie od tego czy mam tego raka czy nie kary śmierci dla winnych. Rozumiem, że najzagorzalsi pacyfiści mogą twierdzić, że mord na kilku tysiącach ludzi to jeszcze nie czyn zasługujący na karę śmierci, ale jeśli otruwanie kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu milionów ludzi, atakowanie ich zdrowia i czerpanie z tego zysków również nie powinno być karane śmiercią, to sorry, coś tu jest nie tak.

Na razie to tyle w tym temacie.

piątek, 24 lutego 2012

Podziękujmy urzędnikom!

Zapraszam do naklejania na tablice rejestracyjne swoich samochodów niewielkich naklejek zaprojektowanych przez Kamila Cebulskiego (dziennikarza KonteStacji, najmłodszego milionera w Polsce) z napisem "Mało zarabiasz? Podziękuj urzędnikom!".
Jest to akcja, której wróżę może nie sukces, ale zwrócenie uwagi "społeczeństwa" na przerost biurokracji i może nawet "lud" wyrobi sobie negatywne zdanie o urzędnikach, co da dobrą bazę pod zwiększenie poparcia prawicy. Zaletą tego jest również to, że takich naklejek nie pozrywają lewaki (chociaż chętnie popatrzyłbym sobie na lewaka klęczącego przy jakiejś tablicy rejestracyjnej usiłującego oderwać nalepkę i może nawet zrobił mu zdjęcie).
Naklejki można dostać za darmo!


Zapraszam więc do wzięcia udziału w akcji (ja już złożyłem zamówienie).

niedziela, 12 lutego 2012

Nienawidzę walentynek

W związku ze swoją niechęcią do święta obchodzonego 14 lutego bardzo ciepło przyjąłem do wiadomości, że Młodzież Wszechpolska organizuje kampanię społeczną „Kocham Polskę”. Jak dotąd na Facebook’u tę kampanię lubi już 2000 osób.

Nie wróżę tej kampanii wielkiego sukcesu, ale mimo to trzymam kciuki. Ciekawe jak długo utrzymają się plakaty rozwieszone w 40 miastach. Z doświadczenia życiowego wiem, że po ulicach chodzą ludzie, którzy za honorarium lub charytatywnie usuwają niepożądane ogłoszenia.

Zainteresowanych przedsięwzięciem odsyłam na:

sobota, 11 lutego 2012

Jak walczyć z Władzą?

Ostatnimi czasy coraz więcej osób deklaruje się jako przeciwnik obecnego rządu. Zjawisko szczególnie nasiliło się po ostatnich wydarzeniach związanych z ACTA.

Władza ma cały wachlarz możliwości uprzykrzania życia swoim obywatelom,          ale czy sami obywatele mogą zrobić cokolwiek przeciwko swoim ciemiężycielom? Nasuwa się odpowiedź: nie głosować na nich, ale jak pokazała niedaleka przeszłość, ludzie jednak głosują i to całkiem licznie. Zresztą samo pozostanie w domu jest dla władzy milej widziane niż udanie się do lokalu wyborczego  i oddanie głosu na ugrupowanie spoza sejmu. Więc co jeszcze można zrobić?
Czasami gdzieś, nawet w tak zwanym mainstream’ie wspomina się o obywatelskim nieposłuszeństwie, jednak nie mówi się jak je stosować. Przecież nikt dzisiaj nie będzie własnym ciałem zagradzać wejścia do sejmowej sali obrad, a nie każdy ma czas, aby chodzić na manifestacje. Doradzam zatem pracę u podstaw. Po krótkim zastanowieniu się można dojść do wniosku,  że codzienne życie jest przepełnione małymi okazjami do demonstrowania swojego nieposłuszeństwa.
Jeżeli mieszkamy blisko granicy na przykład z Ukrainą, to mamy możliwość tankowania samochodu taniej niż u siebie, a co najważniejsze nie dając ani grosza władzy. Nikt nie każe nam kupować sprzętu elektronicznego w sklepach, a przecież portale aukcyjne są przepełnione ofertami dobrej jakości sprzętu w niskich cenach. Podobnie ma się rzecz z książkami. Abonamentu RTV ku mojej uciesze większość Polaków nie płaci. I słusznie, państwowe media (może poza radiem) nie warte są złamanego grosza, a dochody z reklam jak się domyślam pozwalają im skutecznie wiązać koniec z końcem.
Jeżeli nie mamy dość blisko do wschodniej granicy, a nie chcemy wydawać majątku na paliwo, to o ile nic nie stoi nam na przeszkodzie możemy przesiąść się na rowery. Tak jest zdrowiej 
i czasami szybciej (jeżeli miasto jest zakorkowane i do tego zna się skróty). Co z tego, że tak robią Chińczycy? A kto ma wyższe PKB?
W ubiegłym roku był spis powszechny – idealna okazja do szerzenia dezinformacji. Wystarczyło podać, że jest się biednym jak mysz kościelna, urodziło się na Madagaskarze, językiem ojczystym jest Tagalog, i chce się mieć pięćdziesięcioro dzieci. 
Mówiąc o obywatelskim nieposłuszeństwie nie można zapomnieć o bimbrownictwie. Jest ono wyśmiewane, ale warto się zastanowić, czy utrudnianie państwu zarabiania na alkoholowej akcyzie jest rzeczywiście żałosne. A akcyza na wyroby tytoniowe? No cóż, palacze powinni wykazać się siłą woli i rzucić swój nałóg, albo palić papierosy zza wschodniej granicy.

A co jeżeli chcemy zrobić coś co uderzy bezpośrednio we Władzę?

Hakerzy z grupy Anonymous zaprezentowali, że można atakować rządowe strony. Hakerstwa można się nauczyć stosunkowo szybko, ale nie każdy ma na to czas. O wiele szybciej przychodzi na przykład wysłanie maila pod jakiś rządowy adres, chociażby dla zabicia czasu – swojego i urzędnika po drugiej stronie, który będzie musiał ten mail odebrać. 
W treści można napisać cokolwiek, doradzam skopiowanie jakiegoś długiego artykułu
z Wikipedii – niech się urzędnik trochę podokształca w godzinach pracy. Aby umilić pracę urzędnikowi można również jako załączniki dodać kilka folderów z muzyką. Najlepiej legalną – im cięższy folder tym lepszy. Można się również umówić ze znajomymi, że w przedziale kilku minut wyśle się maile na przykład do Kancelarii Premiera. Dla zabawy można też napisać do Ministerstwa Sportu pytanie „Czy zdążymy z tym Euro?”. Brzmi infantylnie? I dobrze.

Podałem tu tylko niektóre sposoby, dobór szerokiego wachlarza innych pozostawiam wyobraźni czytelników. Dla zasady uprzedzam, że za wszelkie działania inspirowane tym artykułem jako autor nie ponoszę odpowiedzialności, a artykuł ma charakter informacyjny.

piątek, 10 lutego 2012

Idą zmiany

Idą zmiany. Na razie tylko na tej stronie. Otóż zdecydowałem się przekształcić nieco tego bloga z internetowego przyczółka podcasta na twór o szerszym "targecie". Dziennikarstwo obywatelskie się kłania i nie będę tu owijał w bawełnę, że zamierzam się nieco tutaj wypromować. Ostatni odcinek podcasta opublikowałem już nie pod pseudonimem.
Od dziś zaczynam przebudowę wyglądu strony: zmieni się to i owo, pojawi się trochę reklam (bo nie zamierzam się męczyć za darmo) a i wpisy będę dodawał częściej, może nawet zmienię adres bloga. Cel, który chcę osiągnąć, to po pierwsze zwiększenie liczby odwiedzin strony do minimum 50 dziennie, termin wyznaczyłem sobie do końca kwietnia.

Pozdrawiam!

sobota, 7 stycznia 2012

12 - Jak kupić lek refundowany?

Zapraszam do posłuchania dwunastego odcinka:

http://www.archive.org/details/Jak_kupic_lek_refundowany

Eksperymentalnie obniżyłem jakość dźwięku w celu obniżenia ciężaru mp3-jki. Dałoby się obniżyć jakość jeszcze bardziej, nawet do 2,5MB przy 20-minutowym nagraniu, ale nie dałoby się tego słuchać.