Ostatnimi czasy coraz więcej osób deklaruje się jako przeciwnik obecnego rządu. Zjawisko szczególnie nasiliło się po ostatnich wydarzeniach związanych z ACTA.
Władza ma cały wachlarz możliwości uprzykrzania życia swoim obywatelom, ale czy sami obywatele mogą zrobić cokolwiek przeciwko swoim ciemiężycielom? Nasuwa się odpowiedź: nie głosować na nich, ale jak pokazała niedaleka przeszłość, ludzie jednak głosują i to całkiem licznie. Zresztą samo pozostanie w domu jest dla władzy milej widziane niż udanie się do lokalu wyborczego i oddanie głosu na ugrupowanie spoza sejmu. Więc co jeszcze można zrobić? Czasami gdzieś, nawet w tak zwanym mainstream’ie wspomina się o obywatelskim nieposłuszeństwie, jednak nie mówi się jak je stosować. Przecież nikt dzisiaj nie będzie własnym ciałem zagradzać wejścia do sejmowej sali obrad, a nie każdy ma czas, aby chodzić na manifestacje. Doradzam zatem pracę u podstaw. Po krótkim zastanowieniu się można dojść do wniosku, że codzienne życie jest przepełnione małymi okazjami do demonstrowania swojego nieposłuszeństwa.
Jeżeli mieszkamy blisko granicy na przykład z Ukrainą, to mamy możliwość tankowania samochodu taniej niż u siebie, a co najważniejsze nie dając ani grosza władzy. Nikt nie każe nam kupować sprzętu elektronicznego w sklepach, a przecież portale aukcyjne są przepełnione ofertami dobrej jakości sprzętu w niskich cenach. Podobnie ma się rzecz z książkami. Abonamentu RTV ku mojej uciesze większość Polaków nie płaci. I słusznie, państwowe media (może poza radiem) nie warte są złamanego grosza, a dochody z reklam jak się domyślam pozwalają im skutecznie wiązać koniec z końcem.
Jeżeli nie mamy dość blisko do wschodniej granicy, a nie chcemy wydawać majątku na paliwo, to o ile nic nie stoi nam na przeszkodzie możemy przesiąść się na rowery. Tak jest zdrowiej
i czasami szybciej (jeżeli miasto jest zakorkowane i do tego zna się skróty). Co z tego, że tak robią Chińczycy? A kto ma wyższe PKB?
W ubiegłym roku był spis powszechny – idealna okazja do szerzenia dezinformacji. Wystarczyło podać, że jest się biednym jak mysz kościelna, urodziło się na Madagaskarze, językiem ojczystym jest Tagalog, i chce się mieć pięćdziesięcioro dzieci.
Mówiąc o obywatelskim nieposłuszeństwie nie można zapomnieć o bimbrownictwie. Jest ono wyśmiewane, ale warto się zastanowić, czy utrudnianie państwu zarabiania na alkoholowej akcyzie jest rzeczywiście żałosne. A akcyza na wyroby tytoniowe? No cóż, palacze powinni wykazać się siłą woli i rzucić swój nałóg, albo palić papierosy zza wschodniej granicy.
A co jeżeli chcemy zrobić coś co uderzy bezpośrednio we Władzę?
Hakerzy z grupy Anonymous zaprezentowali, że można atakować rządowe strony. Hakerstwa można się nauczyć stosunkowo szybko, ale nie każdy ma na to czas. O wiele szybciej przychodzi na przykład wysłanie maila pod jakiś rządowy adres, chociażby dla zabicia czasu – swojego i urzędnika po drugiej stronie, który będzie musiał ten mail odebrać.
W treści można napisać cokolwiek, doradzam skopiowanie jakiegoś długiego artykułu
z Wikipedii – niech się urzędnik trochę podokształca w godzinach pracy. Aby umilić pracę urzędnikowi można również jako załączniki dodać kilka folderów z muzyką. Najlepiej legalną – im cięższy folder tym lepszy. Można się również umówić ze znajomymi, że w przedziale kilku minut wyśle się maile na przykład do Kancelarii Premiera. Dla zabawy można też napisać do Ministerstwa Sportu pytanie „Czy zdążymy z tym Euro?”. Brzmi infantylnie? I dobrze.
Podałem tu tylko niektóre sposoby, dobór szerokiego wachlarza innych pozostawiam wyobraźni czytelników. Dla zasady uprzedzam, że za wszelkie działania inspirowane tym artykułem jako autor nie ponoszę odpowiedzialności, a artykuł ma charakter informacyjny.